19:33

Wakacyjnie. Z Mazur nad morze wykonamy skok

Trzeci, ostatni dzień na Mazurach. Budzimy się rano i powoli, systematycznie zaczynamy zbierać rzeczy. To moja działka i Damian nie przeszkadza mi w pakowaniu. Wiem, gdzie i co poupychać, aby rzeczy zajęły jak najmniej miejsca. Po śniadaniu ja pakuje sakwy a Damian jedzie zatankować Suzi. Trasa już opracowana: jedziemy na Uktę, Mrągowo a później na Olsztyn. Jak zwykle - goni nas deszcz. Ale Suzi dzielnie sobie poczynia na drodze.
Co prawda przy wjeździe do Olsztyna dopada nas lekki deszcz, ale gdzie mu do tego który nas prowadził do Białegostoku. Dość, że pojawia się słonce i jedziemy już w ładnej pogodzie. Jedziemy.... tiaaaa.... Chcemy zatrzymać się gdzieś na kawę i na rozprostowanie kości. Ale ta część Warmii jakoś nie jest dla nas przyjazna. Mijane miasteczka jakoś nie oferują kawiarni, cukierni albo innego miejsca gdzie można by usiąść i spokojnie uzupełnić poziom kofeiny.
  postój w Łukcie
No cóż, trudno. Jedziemy dalej. Pogoda jest ładna, gdzieś w końcu znajdziemy coś godnego uwagi. Tylko że droga która jedziemy staje się coraz bardziej droga mniejszej kategorii. W pewnym momencie mam wrażenie, ze jedziemy już kategorią 28, utkniemy gdzieś i nie odnajdziemy powrotnej drogi do cywilizacji. Mijamy wsie, osady, w których mieszkańcy maja jedne wspólne kosze na śmieci. Szosa miejscami to tarka, po której trzeba jechać baaardzo wolno. Tracę nadzieje, ze dojedziemy do Elbląga, który jest pośrednim celem naszej podroży. Zgubiliśmy się, jak nic. I zostaniemy już na zawsze. Ale wreszcie dojeżdżamy do cywilizacji. Pasłęk, a później już droga S7 na Elblag. Stacja BP. Tu zatrzymujemy się, uzupełniamy poziom paliwa i wreszcie raczymy się duuuuużą kawą i zapiekankami. Pycha. W międzyczasie rozmawiamy z motocyklistą, który razem ze swoim plecakiem jedzie w stronę Gdańska a później dalej. My na szczęście tylko do Stegny. Pogoda jest piękna - błękitne niebo, ciepło, zatem jest szansa, że jeszcze będziemy mogli iść na plaże. Na drodze s7 tradycyjnie w wakacje - remont, przebudowa itp. Jakby to był jedyny czas dla budowania drogi. Znowu doceniamy urok jazdy na moto - przepychamy się obok wypasionych bryk z klimatyzacjami, fotelami w skórach i innymi bajerami. My w kombikach, na średnio wygodnym siedzeniu, z kuframi, pochyleni. Ale w tym wypadku to my wygrywamy. Mijamy sznur samochodów i wreszcie kierujemy się na Nowy Dwór Gdański a z niego na Stegnę.
Dojeżdżamy do Stegny. Miejscowość jak najbardziej letniskowa, wczasowa. Masa turystów i jeszcze więcej turystów. Szukamy naszego miejsca zakwaterowania. Na szczęście kwatera znajduje się na obrzeżach Stegny, tuż na jej początku, jeśli jedzie się od strony Jantaru. Czekaja na nas rodzice Pani Magdy, pokazują pokój, kuchnię. Jest wspaniały - duży, przestronny. Lepszego nie mogliśmy znaleźć.
Ale Damian już mnie pogania
- Przebieraj się, idziemy na plażę. Musimy tam już być. - pogania mnie
Zrzucamy kombinezony, przebieramy sie z cywilne ubranie, pamiętamy o kostiumie (ja) i spodenkach (Damian). Do plecaka pakujemy ręczniki i już idziemy przez las w stronę plaży. I wreszcie...widok dla którego jedzie się przez cała Polskę

No to jesteśmy nad morzem. Nasz ostatni etap tripu osiągnięty.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Copyright © 2016 W drodze , Blogger