21:34

Dzień szósty - Nowy Rok

Dzień szósty - Nowy Rok
Wstaję rano, słyszę jak Anka chodzi po mieszkaniu. Dołączam do niej, kawa i pogaduchy. Babskie sprawy, ogólne nasze życie. później przychodzi Damian. Śniadanie. Anka planuje zabrać nas na targ kwiatowy, który dziś się odbywa, a później do pubu słynącego z tego, ze rozgrywasz w nim gry planszowe. Ponieważ Anka to organizuje, wiec trzeba iść kawałek. Dodatkowo zaczynam odczuwać, ze jestem w Anglii - deszcz jaki zaczyna się niewinnie, przechodzi w regularną ulewę. Wchodzimy do pubu i staramy sie go przeczekać. Udaje nam się. I znowu idziemy. Ja posłusznie za rodzeństwem, wierząc im, ze nie wyprowadzą mnie na manowce. Idziemy wzdłuż kanału. Swoją drogą - jak można wykorzystać różne miejsca do zamieszkania.


 dom nad kanałem w formie otwartej łodzi i jedna z uliczek Londynu
Wchodzimy do Draughts. Na szczęście jest wolny stolik. Płacimy za wstęp, dostajemy grę planszową Risk/Ryzyko. Wszystko pięknie - tylko zasady gry są opisane po angielsku. Anka zobowiązuje się je tłumaczyć dla mnie - ale jak znam ją i życie - dostosuje przepisy do siebie.  Trudno, muszę jej wierzyć.

regał z grami i ja z Anką- chyba obliczam jakie mam szanse
Gramy. Gra typowo strategiczna, wymagająca planowania, myślenia. Ponieważ ZAWSZE przegrywam w grach, traktuję to na luzie i rozśmieszają mnie zachowania rodzeństwa.
- Europa żegna Ankę - mówi Damian, gdy ta musi wycofać swoje wojska do Ameryki.
Już nie dodam, że mina Anki, gdy planuje jak rozegrać swoje wojska - wypisz/wymaluj: Bobek z Muminków. Przegrywam, ale nie to jest wazne. Ważne, że czas nam mile upłynął i poznałam jedną z form zajmowania wolnego czasu w Londynie. Nie tylko puby i piwo.
Wracamy do domu w deszczu. Niestety - rozpadało się na dobre. A jutro już ostatni dzien  w UK i wieczorem lot od domu. Czas fascynującej przygody powoli mija.

21:41

Dzień piąty - Spacerowy

Dzień piąty - Spacerowy
31 grudnia.... Sylwester
Dzień inny, bo podsumowanie roku. My po kilku dniach zwiedzania. Anka dziś w domu i tym razem ona przejmuje inicjatywę, Poranek jak zwykle. Z tym, ze u mnie zaczyna się przesyt emocji. Dużo wrażeń, nowych miejsc. Umysł powoli tego nie ogarnia, domaga się wyciszenia i odpoczynku.
Na szczęście dziś idziemy zobaczyć...no sama nie wiem co, bo Anka jakoś pokrętnie tłumaczy. Targ, jarmark. Może być, wrażeń mam dość. Przyda się chwila przerwy. Idziemy pieszo, ja z tyłu, nie przeszkadzam rodzeństwu w rozmowie. Dostrzegam na drzewie...papugi. Stado papug. I to nie falistych a tych większych. Nie może być! Papugi niczym u nas kawki, szpaki obsiadły gałęzie drzew i namiętnie "rozmawiają" ze sobą. Po chwili chmarą przelatują na sąsiednie i rozpoczynają swoje rozmowy na nowo. Klimat Anglii jest inny, wiec moze dla tych papug są to sprzyjające warunki.
Idziemy dośc długo, Anka prowadzi nas w miejsce w którym coś ma być (targ, kiermasz, nie zapamiętałam dokładnie). No cóż...okazuje się ze i owszem, może i targ tam bywa, ale na pewno nie w Sylwestra. Jednak nic straconego. Idąc fotografuję ciekawe i charakterystyczne miejsca. 



 ulice Londynu

19:20

Dzień czwarty - muzeum, dzielnica artystyczno - snobistyczna

Dzień czwarty - muzeum, dzielnica artystyczno - snobistyczna
No to zaczyna się kolejny dzień. Znowu zwiedzamy sami, Anka w pracy. Pogoda dziś nie lubi nas - jest typowo angielska: mży, pochmurno, chłodno. Tradycyjny widok przy śniadaniu - Damian z planem Londynu i planem metra. Szkoda, że nie zrobiłam zdjęcia. Ale plan już sprecyzowany. Dziś wg pomysłów Damiana - Muzeum wojny a póxniej Soho i Covent. No to jedziemy.
Znowu metro. Ale tu nasze zainteresowanie wzbudza...mysz. Chodziła sobie niespokojnie (a moze spokojnie) przy szynach i w pewnym momencie zaczynaliśmy się obawiać, że rozjedzie ją kolejka metra. Jak to małe zwierzątko potrafi wzbudzić tyle emocji.

 stacja metra i koleżanka mysz
Wysiadamy na stacji Elephant and Castle i idziemy wzdłuż St. George's Rd. Naszym celem jest Muzeum Wojny. Bezpłatne, wiec korzystamy z okazji.

20:38

Technicznie

Uporałam się z zapisem trzeciego dnia w Londynie. Był wyjątkowo bogaty w atrakcje i chciałam go zamieścić w jednym wpisie. W międzyczasie zmieniliśmy szatę graficzną bloga, baner. Mamy nadzieję, że jest bardziej czytelny i będzie się podobał. Pozdrawiamy - Sami i Damian

23:40

Dzień trzeci - arystokratyczno - filmowy Londyn

Dzień trzeci - arystokratyczno - filmowy Londyn
Trzeci dzień w Londynie. Dziś sami, bo Anka idzie do pracy. Nie będę pisała, gdzie pracuje, ale firma dość ... ciekawa. Ja zaczynam coraz później się budzić. Zmęczenie, ale i przyzwyczajenie się do nowych warunków. Nawet Damian to zauważa i komentuje.
- A gdy wstaję bladym świtem to jest źle -
Jak zawsze rano: śniadanie i ustalanie trasy. Dziś ja mówię co chcę zobaczyć. No i czas kupić pamiątki dla bliskich. Damian jak zawsze metodycznie ustala plan wyprawy (jak ja z nim lubię jeździć, nie muszę się martwić tą częścią podróży). Dziś ma być ten Londyn znany - Piccadilly, China Town, Buckingham i filmowe miejsca (ale o tym później). Moje prośby zostają uwzględnione w planie, pakuję tylko jeszcze kanapki do torebki (swoją drogą - jest ona baaaardzo pakowna) i ruszamy. Jedziemy autobusem do stacji metra Blackhorse Road i stamtąd do Leicester Square Station. Tu wysiadamy, wychodzimy ze stacji metra i od razu wpadamy w tłum Londyńczyków.
Copyright © 2016 W drodze , Blogger