20:45

Jak czeka sie na pogodę.

Jak czeka sie na pogodę.
Wczorajszy wpis o krótkich wyjazdach zmobilizował mnie do notowania i dziś na blogu. I znowu o krótkich wyjazdach. Suzi to drugi środek lokomocji, dzięki któremu możemy jeździć, zwiedzać. Wówczas nastawiamy się bardziej na przejazd, na widoki. Przeszkodą są kombinezony, kaski, rękawice. Ja czasami jeszcze mam plecak.
Ale tez ledwie robi się trochę cieplej po zimie zaraz zastanawiamy się: Gdzie jechać.
Tym razem było podobnie. Na 02 kwietnia zaplanowaliśmy jazdę.

21:25

Krótkie wyjazdy

Krótkie wyjazdy
Znowu trochę nowości na blogu: układ, zdjęcie w tytule.
Genialny pomysł Damiana: zróbmy blog - wypady na moto i jedzenie. Bo zawsze gdzieś jemy.
No owszem, jemy, ale przecież o tym też piszę,
Dziś o takim "lataniu dookoła komina". Jeździe nie za dalekiej, na jeden dzień/popołudnie.
Już trzeci raz byliśmy w Czechach, zaraz za granicą w Jaworzynce. Na ulubionej zupie czosnkowej, której wielkim fanem jest Damian. Bar pod Kympóm w Bukovcu. Świetne lokum ze wspaniałą kuchnią i przystępnymi cenami. Można płacić koronami, złotówkami (panie z obsługi od razu przeliczają po normalnym kursie) oraz kartą. Nie mogę podać linka do ich strony, bo jej nie mają.
Wczoraj zamówiliśmy tradycyjnie zupę czosnkową (do niej podają miseczkę tartego sera i miseczkę grzanek) a później słynne czeskie topinki (zapiekane kromki chleba z różnymi dodatkami).
 nasze topinki/zapiekanki

Bar nastawiony jest na rowerzystów
Na szczęście zamówiliśmy tylko jedną porcję (cztery połówki chleba), więcej nie dalibyśmy rady. Za wszystko zapłaciłam, po przeliczeniu na złotówki - 30 złotych. Nie jest tak źle. Wracaliśmy drogą na Trziniec, a później na Cieszyn. Taka..niedzielna objazdówka.
Drugim miejscem, gdzie w Czechach jeździmy to Moto - bar u Hanki w Bravanticach. Miejsce kultowe dla motocyklistów. Blisko autostrady, z dobrym zjazdem, parkingiem dla motocyklistów i nie tylko, I znowu - można płacić koronami i kartą. Przynajmniej w zeszłym sezonie. Jesienią zmienił właściciela, ale charakter pozostał. Oto jego strona. Ogólnie - Czechy jakoś bardziej przyjazne, mimo, że tamtejsza policja nie idzie na ustępstwa i nie ma z nimi dyskusji.
Valentino Rossi płakał, gdy sprzedawał tego moplika


 motocykle i motocykliści - taki lans wśród facetów
skuter w malowaniu Milky
A tu rodzaj selfie - motocyklista i jego "plecak"
Takich wyjazdów jednodniowych jest więcej. Tylko zaczyna mi brakować czasu, aby je wszystkie opisać. 

22:22

Czas powrotu

Czas powrotu
Poniedziałkowy poranek. Pierwszy dzień maja. Dla nas to dzień powrotu. Pakowanie rzeczy (tych w góry i tych "cywilnych"), śniadanie. Ale jeszcze planowanie trasy - co zobaczyć, aby w pełni wykorzystać wyjazd. Śniadanie (mniam), pożegnanie z sympatyczną właścicielką, zapewnienie o wdzięczności i ruszamy. Karpacz tętni życiem, a na pewno przyjezdnymi. Przecież wystarczy wziąć trzy dni urlopu, a ma się wolnych dziewięć. Ot... urok życia w Polsce. My jednak jedziemy w stronę Rudaw Janowickich, chcemy zobaczyć Kolorowe Jeziorka. Po drodze mijamy miliony miejsc do których obiecujemy sobie wrócić.
Dojeżdżamy na miejsce, wąska drogą pomiędzy zabudowaniami. Miejsce dość komercyjne, bo pojawiają się parkingowi kierujący ruchem i pobierający opłatę za zostawienie samochodu (ok.10 złotych). Żałujemy, ze nie jesteśmy na moto. Wtedy nie musielibyśmy czekać w kolejce samochodów. Parkujemy, wysiadamy.
Yyyyyy....gdzie ta cisza szlaków górskich?! Chyba zjechały się tu rodziny z całego Dolnego Śląska. Gwar rozmów, komentarze grymaszących turystów. A jeziorka... to dawne wyrobiska wydobywanych tu minerałów. Woda zapełniła je i zabarwiła się stosownie do danego minerału. I mimo gwaru, rozmów urzekają swoim pięknem




 Jeziorka, nie wiem, dlaczego, ale nie mam zdjęcia pierwszego
Najpiękniejsze jest oczywiście  - błękitne, dawne miejsce po wydobywaniu rudy miedzi
 Jakiś turysta...
Napawamy się widokiem, ale już wiemy, że musimy wracać. Trzeba jeszcze wyjechać na główną drogę, a nie jest to łatwe - dopiero teraz widać, ilu ludzi wpadło na ten sam pomysł. No i jeszcze dzień świąteczny. Wyjeżdżamy jednak. Po drodze ostatnie spojrzenie na Śnieżkę i.... Do zobaczenia Dolny Śląsku

21:32

Spacer w chmurach...górach

Spacer w chmurach...górach
Niedziela. Chyba coś działo się w nocy. Jestem połamana i nie chce mi się ruszyć ani ręką, ani nogą. Słysze jęk Damiana
- Jaki jestem połamany - oświadczył słabym głosem
- Oooo... Ty też, czyli epidemia - uspokoiłam się - A już się bałam że tylko ze mną źle. Ale jak Ty też masz, to znaczy, ze epidemia.
Spojrzenie mówiło wiele za siebie. Jednak trzeba wstawać, śniadanie mamy zamówione (tylko 15 złotych, bufet szwedzki), a później ruszamy w drogę. Dziś Śnieżne Kotły. Ale wczesniej chcemy podjechać do centrum Karpacza i zapatrzeć się w okulary przeciwsłoneczne. Trudno - wydamy pieniądze, ale ochronimy oczy.
Główny deptak Karpacza z widokiem na ośnieżone szczyty
Śniadanie przepyszne (mój ukochany twarożek i inne smakołyki), zbieramy rzeczy. W Karpaczu jak w Karpaczu - dużo ludzi, lans. Jesteśmy przed 10 i czekamy jak na zbawienie na otwarcie sklepu Campus. Tam wybieramy okulary firmy Arctica. Podobne do siebie - błękitne, lustrzane szkła i białe oprawki.

21:29

Długi zimowy weekend.... majowy weekend

Długi zimowy weekend.... majowy weekend
Rano budzimy się dość wcześnie, przed siódmą. Za oknem piękne słońce i to napawa optymizmem. Troche polegujemy, bo przecież za nami intensywny tydzień, ale Damian daje sygnał: zbieramy sie i ruszamy. Jak zwykle - ma już plan trasy. Mamy iść czarnym szlakiem, przez Kocioł Białego Jaru do Kopy, potem Dom Śląski, Śnieżka i zejście z niej. A następnie do Strzechy Akademickiej niebieskim szlakiem, później do Samotni i wracamy do Kościoła Wang.
Spakowaliśmy plecaki: kanapki, woda, batony energetyczne. Śniadanie zjedzone i możemy ruszać. Może wspomnę, bo nigdy tego nie robię, jak ubieramy się w góry. Zawsze zakładamy odzież thermo. Mamy z Brubecki. I teraz w zależności: Damian polar i kurtkę z goratexu, ja polar, softshell i kurtkę z membraną 500. I tak było tym razem. W górach leżał śnieg, podobnie jak w Karpaczu i trasa była dość dobrze ośnieżona.

 czarny szlak i śnieg 29 kwietnia

21:23

Majowy weekend czas zacząć

Majowy weekend czas zacząć
Jak zawsze - pomysł wyszedł spontanicznie i w ostatniej chwili. We wtorek Damian wysłał mi wiadomość, że jeśli gdzieś nie pojedziemy to on oszaleje. Natychmiast i na stałe. No cóż: boję się szaleńców, więc wolałam nie ryzykować. Drugą wiadomość, którą mi wysłał to link do strony najpiękniejszych szlaków w Karkonoszach. I w ten sposób wiedziałam, gdzie bookować noclegi. Łatwo powiedzieć. Wykonałam milion telefonów i nic... To przecież wtorek przed długim weekendem majowym. Za dwa dni ludzie zaczynają 9 dniowy urlop. Ale od czego są znajomi. Poprosiłam jednego z nich o pomoc. I metodą łańcuszkową udało mi się zaklepać nocleg w Domu Wypoczynkowym Zgoda w Karpaczu
- Dziękuję. Łukasz -
Pokój miał wynieść 50 złotych od osoby, ale udało mi się utargować do 45. Zawsze to coś. później okaże sie, ze miejscówka warta była tej ceny
NO to ruszamy w piątek po pracy, ok 17. W strugach deszczu, bez nadziei na lepsza pogodę. A mamy iść w góry. Ale jesteśmy dobrej myśli. Jeśli nie bedzie padać ulewnie - damy radę. Gdy dojeżdżamy na miejsce, czeka nas kolejna niespodzianka - śnieg.
Droga w Karpaczu ok godziny 22, 28 kwietnia 2017r.
Ale jest nam wszystko jedno. Chcemy już tylko łóżka a wcześniej ciepłego prysznica. Właścicielka czeka na nas, zaprowadza nas do pokoju, przepraszam - do małego mieszkanka. Mamy pokój - salonik i osobną sypialnię! Do tego łazienka i przedpokój. No jednak warto zapłacić taką cenę. Włąscicielka obiecuje, że jutro będzie ładnie a pojutrze bardzo ładnie. Oby jej słowa okazały się prorocze. Prysznic i spać
Copyright © 2016 W drodze , Blogger