Niedziela, 29 maja. Znowu budzę się później niż Damian. Spojrzenie jednym okiem, uśmiech jeszcze lekko senny/
- Dzień dobry - głos jeszcze śpi
- Dzień dobry - słyszę uśmiech w głosie.
Nie musimy wstawać wcześniej, można trochę poleżeć, bo dziś dzień powrotu. To co mieliśmy zaplanowane do zobaczenia - zobaczyliśmy. Rozmawiamy o wyjazdach, porównujemy do naszej przeszłości. Wspólnie dochodzimy do wniosku, że wyjazd zaliczamy do udanych. Bez kłótni, udowadnianiu sobie, ze wie się lepiej. Spieranie się, gdzie iść, co zobaczyć. Przecież można iść na kompromis.
Zbieramy się powoli. Po wczorajszej kąpieli w burzy rzeczy mamy jeszcze... no delikatnie mówiąc - mokre. A przynajmniej rękawice. Ale damy radę.
Prysznic, pakowanie rzeczy, zbieranie ich do backpacku. śniadanie, kawa.
- Wiesz, jak już tu jesteśmy, to można by podjechać do Zamku Książ, chciałaś go widzieć - Damian przegląda mapę google - To ok 70km stąd wiec blisko. A potem już na A4 i do domu.
- Jasne, możemy jechać - zgadzam sie między jednym łykiem kawy a drugim
- To pojedziemy drogą Stu Zakrętów - stwierdza - przy okazji zobaczymy jaka jest teraz.
No to już pozostaje tylko zabrać bagaż, sprawdzić czy wszystko zabrane z pokoju, pożegnać sie z gospodarzami.
Oddaję klucze, zapewniam, ze pokój spełnił nasze oczekiwania i przyjedziemy tu jeszcze raz. Damian już czeka na mnie na dole, Suzi odpalona, jej lekki pomruk.. Ech...muzyka
I znowu most w Lewinie Kłodzkim, Kudowa i skręcamy na Drogę 100 Zakretów (droga nr 387). Dzień wcześniej nad Kotlina przechodziła silna burza. Na drodze widać było jej ślady: gałązki, wypłukana ziemia, ślady po strumykach deszczu. Droga 100 Zakrętów zapewne czas świetności miała kilka lat wstecz. Mokra nawierzchnia, wypłukany żwirek tez robiły swoje. Ale równocześnie mogłam podziwiać mijany krajobraz.
No cóż.... Beskidy mam na codzień, są piękne. Tatry wyrażają potęgę przyrody. Są surowe, monumentalne, człowiek czuje się przy nich taki maleńki. A Sudety..Sudety to dla mnie kamyki, którymi bawiły się olbrzymy i porozrzucały je po okolicy.
- Dzień dobry - głos jeszcze śpi
- Dzień dobry - słyszę uśmiech w głosie.
Nie musimy wstawać wcześniej, można trochę poleżeć, bo dziś dzień powrotu. To co mieliśmy zaplanowane do zobaczenia - zobaczyliśmy. Rozmawiamy o wyjazdach, porównujemy do naszej przeszłości. Wspólnie dochodzimy do wniosku, że wyjazd zaliczamy do udanych. Bez kłótni, udowadnianiu sobie, ze wie się lepiej. Spieranie się, gdzie iść, co zobaczyć. Przecież można iść na kompromis.
Zbieramy się powoli. Po wczorajszej kąpieli w burzy rzeczy mamy jeszcze... no delikatnie mówiąc - mokre. A przynajmniej rękawice. Ale damy radę.
Prysznic, pakowanie rzeczy, zbieranie ich do backpacku. śniadanie, kawa.
- Wiesz, jak już tu jesteśmy, to można by podjechać do Zamku Książ, chciałaś go widzieć - Damian przegląda mapę google - To ok 70km stąd wiec blisko. A potem już na A4 i do domu.
- Jasne, możemy jechać - zgadzam sie między jednym łykiem kawy a drugim
- To pojedziemy drogą Stu Zakrętów - stwierdza - przy okazji zobaczymy jaka jest teraz.
No to już pozostaje tylko zabrać bagaż, sprawdzić czy wszystko zabrane z pokoju, pożegnać sie z gospodarzami.
Oddaję klucze, zapewniam, ze pokój spełnił nasze oczekiwania i przyjedziemy tu jeszcze raz. Damian już czeka na mnie na dole, Suzi odpalona, jej lekki pomruk.. Ech...muzyka
I znowu most w Lewinie Kłodzkim, Kudowa i skręcamy na Drogę 100 Zakretów (droga nr 387). Dzień wcześniej nad Kotlina przechodziła silna burza. Na drodze widać było jej ślady: gałązki, wypłukana ziemia, ślady po strumykach deszczu. Droga 100 Zakrętów zapewne czas świetności miała kilka lat wstecz. Mokra nawierzchnia, wypłukany żwirek tez robiły swoje. Ale równocześnie mogłam podziwiać mijany krajobraz.
No cóż.... Beskidy mam na codzień, są piękne. Tatry wyrażają potęgę przyrody. Są surowe, monumentalne, człowiek czuje się przy nich taki maleńki. A Sudety..Sudety to dla mnie kamyki, którymi bawiły się olbrzymy i porozrzucały je po okolicy.
Droga 100 Zakrętów, siedzę na kamieniu przydrożnym, czekam na stopa