23:17

Trip w Kotlinie Kłodzkiej - dzień drugi. Skalne Mesto

Jeśli nie zacznę uzupełniać bloga, to zapomnę, gdzie byliśmy i co oglądaliśmy.
Dziś czas na wspomnienia z drugiego dnia wyjazdu do Kotliny Kłodzkiej. Od poprzedniego dnia obserwacja nieba stała się nasza obsesją. Dziwie się, że nie zostało nam chodzenie z zadartą głową. Ale może w trakcie spania wróciło wszystko do stanu wyjściowego. O dziwo - spaliśmy mocno, bez budzenia się w nocy. Choć ja nie potrafię spać bez małej poduszki pod głową :).
W trakcie śniadania ustalaliśmy plany wycieczkowe na dzień. Ponieważ mi jedno, gdzie jadę - stanęło na Skalnym Meście w Czechach. No to jedziemy. Do plecaka pakujemy jeansy, trampki, bo mamy nadzieję, ze na parkingu będziemy mogli gdzieś zostawić kombinezony.
Wyruszamy ok. godziny 9.00 i kierujemy się drogę nr 8 w kierunku Kudowy i przejścia granicznego z Czechami. W Lewinie Kłodzkim przejeżdżamy pod wspaniałym mostem, który mi przywodzi na myśl rzymskie akwedukty. Jest...po  prostu piękny.
Most w Lewinie Kłodzkim. Kolejowy.
O tym, że jesteśmy za granicą informują nas inne znaki drogowe, bo granica jakoś mało jest zaznaczona. Przed granicą o oczywiście mijamy kantory, ale jakoś nie wpadamy na pomysł, aby wymienić złotówki na czeskie korony. Droga nr8 zmienia się w drogę nr33, ale przed miastem Nachod (ech, te czeskie nazwy..) Damian skręcił w drogę nr 303. I teraz już jedziemy do Adrszpach. Mamy GPS, więc nie błądzimy. Droga piękna i równa jak stół zatem pomykamy sobie nieźle. I to właśnie na tej drodze trafiają się nam najpiękniejsze winkle świata. Nie...nie jakieś ostre, gdzie trzeba skręcić prawie o 360stopni. Droga jest szeroka, zakrety duże, dobrze wyprofilowane, Suzi pięknie się układa i jazda jest przyjemna. Za miasteczkiem Bukovice skręcamy w drogę 30322, a później w 30110 Dojeżdżamy do Teplice nad Metuji. Tu można się zatrzymać i wejść do Skalnego Mesta. Ale Damian jedzie dalej. Nie protestuje - on ustala trasę, wie lepiej. Poza tym - był tu już kiedyś. Naszym celem jest Adrszpach.

Dojeżdżamy, informuje nas o tym kolejka samochodów do wjazdu na parking. Oczywiście:7/8 z nich na polskich blachach.
I tu taka mała dygresja. Nie dziwi mnie, ze powstają takie produkcje jak "Pamiętniki z wakacji". Polacy za granicą.... No cóż, w pewnym momencie chciałam zacząć mówić po rosyjsku, żeby nie przyznawać się z jakiego kraju pochodzę. Oczywiście, generalizowałabym gdybym mówiła o wszystkich. Ale tych, których spotkaliśmy - głośni, nieodpowiednio ubrani (słynne japonki w górach i błyszczące bluzki kobiet, które powinny nosić rozmiar XL ale kupiły M.
Ale wracam do głównego tematu. Zatem kolejka samochodów do wjazdu na parking. I znowu doceniam korzyści z jazdy na moto. Damian mija sznur samochodów i wjeżdżamy sobie bez czekania. Opłata za parking - 8 złotych (można płacić złotówkami). Panie z obsługi bez oporu pozwalają przebrać się w pomieszczeniu parkingowym i zostawić tam rzeczy. Nie tylko my je tam zostawiamy, inni motocykliści tez sie tam składują. Tzn..motocykliści...chopperowcy. I my jedyni na śmigu. I nasza Suzi, samotna na parkingu
Suzi, samotna
 Znowu doceniałam to, ze Damian namówił mnie na zabranie jeansów. Jednak sie przydają. Przebierajmy sie i wychodzimy na parking. Ja idę powoli chodnikiem, czekam na Damiana, który cos jeszcze sprawdza przy Suzi. I wtedy nastepuje coś, co bardzo lubie w swojej pzewrotnej kobiecej naturze. W jednym z czekajacych w kolejce samochodów siedzi czterech facetów. Widzę, ze mi się przyglądają, uśmiecham sie do siebie z ironią: "Panowie, możecie sobie pomarzyć...". Ale panowie nie rezygnują tak łatwo. Jednak miny im rzedną, gdy podchodzi do mnie Damian, łapie za dłoń i idziemy do Skalnego. I tu sie okazjue, ze nie jest tam tak łątwo wejsc. Kolejka, taka porządna ma długość ok 100m.
 kolejka do wejscia
I jak to w kolejce można sie dowiedzieć różnych ciekawych rzecz,  miedzy innymi tego, że trzeba płacić koronami. Ale zauważyłam obok, po lewej stronie budynek w którym miesciła sie informacja.
W niej można było kupić bilety, stojąc w mniejszej kolejce, i zapłacić kartą.
Zatem bilety kupione, wchodzimy do Skalnego Miasta uzbrojeni w mapkę. Trasy sa różne, w zależnosci od tego, co chce sie zobaczyć. Informacje na temat tego miejsca można znaleźć tu i tu.
Oczywiscie w internecie znajdzie sie więcej informacji dotyczącego tego miejsca.
I jeszcze tylko.... płacąc kartą w Czechach nie zauważyłam, żebym miała jakieś dodatkowe koszty. Tak wiec spokojnie można płacić. Z tym, ze nie wszędzie można nia płacić.
Zwiedzanie zaczęliśmy od obejścia wyrobiska starej piaskowni, które teraz jest pięknym jeziorem.



zalane wyrobisko piasku oglądane z tarasów skalnych


My, w tym samym miejscu



kaczki nie robiły sobie nic z turystów


   to zdjęcie lubię :)       

                    A to ja, na plaży. Ale niestety, kąpiel wzbroniona.
Gdy obeszlismy jezioro ruszyliśmy zieloną a później żółtą trasą. Dzikie tłumy turystów spowodowały, ze wychodziliśmy w Teplicach nad Metiji. Robilismy zdjecia gdzie tylko można było cos ciekawego zobaczyć



skały warstwowe 

              tak wyglądają Karkonosze

potęga przyrody i porównanie wielkości skał i człowieka




A tutaj organy skalne. Oczywiście jest to porównanie do organów kościelnych




 Brama Gotycka, specjalnie wykuta w skale. Dla mnie to było wejście na Ścieżkę Umarłych przeniesione z Władcy Pierscieni
Brama Gotycka, zbudowana na polecenie Ludvíka Karla Nádhernego jako drugie wejście do skalnego korytarza. Nakręcana tu była pierwsza część Opowieści z Narnii



Damian na Ścieżce Umarłych...prawie jak Aragorn.

 Ja gdzieś w szczelinie na schodach 
Schody były bardzo pożytecznym wynalazkiem. Ponieważ Karkonosze to góry zrębowe, wiec często trudno jest wdrapać się na szczyt skały. Dlatego w Skalnym Meście istnieje rozbudowany system schodów, mostów i kładek


 




Przyroda zaskakuje człowieka

A tu już Damian na kładce, która prowadzi przez torfowisko. Można? Można
To właśnie podobało mi sie w Skalnym Mescie - kładki, które pozwalają podziwiać torfowisko i rośliny w nim rosnące, bez deptania po nich, zbaczania z wyznaczonej trasy.
Wyszliśmy w Teplicach. A tu trzeba wracać na parking. Odległość dość spora, my głodni. Ale obok jest linia kolejowa i przystanek kolejki. Wszystko pięknie...tylko jak zapłacimy za bilet jeśli nie mamy koron? A bankomatu, niestety, nie ma. Oczywiście, w restauracji, gdzie zamawiamy: ja naleśniki i moja ukochana kofola, a Damian placki ziemniaczane i piwo bezalkoholowe, możemy płacić złotówkami. Tylko przelicznik jest 1 korona = 20groszy (w kantorze zapłacilibyśmy 17 groszy). Ale trudno. Jemy obiad, wymieniany złotówki w sklepiku (ten sam przelicznik) i idziemy na stację kolejki. Kursuje ona co godzinę, jeśli dobrze pamietam: 20 minut do danej godziny (np: 15.40, 16.40). Pociąg przyjezdna, wsiadamy i czekamy na konduktora. Owszem, jest, ale zajęty innymi pasażerami. Nam jakoś nie spieszy sie, aby kupić bilet. Wysiadamy w Adrszpach, okradając państwo Czechy! Nie zapłaciliśmy za bilet! jechaliśmy na gapę.
Idziemy na praking. Suzi czeka na nas grzecznie, ale jest lekko obrażona. Odpala dopiero za drugim razem. Dopiero w powrotnej drodze dowiemy się, dlaczego.
Wracamy do Polski, do Dusznik. Przebieramy się w pokoju i idziemy na Rynek miasta. Tam trwa kiermasz piwny. Kupujemy szaszłyk, hamburger amerykański i po piwie. Ja piję rabarbarowe, Damian jakieś amerykańskie. A później spacer do pokoju, pogaduchy na ławce przed domem, leniwie, bez pośpiechu. I wreszcie idziemy do pokoju. Zmęczeni, ale zadowoleni z minionego dnia. Ja zasypiam, sama nie wiedząc, kiedy.Jaki wniosek z tego wyjazdu?
Nie można liczyć na to, ze w Czechach wszędzie można płacić kartą (w Polsce tak). Dobrze jest mieć przy sobie pieniądze państwa, do którego się jedzie. Czasami dobrze jest wybrać inna trasę, ale w spokoju podziwiać potęgę gór. Tak jak my to zrobiliśmy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Copyright © 2016 W drodze , Blogger