21:29

Długi zimowy weekend.... majowy weekend

Rano budzimy się dość wcześnie, przed siódmą. Za oknem piękne słońce i to napawa optymizmem. Troche polegujemy, bo przecież za nami intensywny tydzień, ale Damian daje sygnał: zbieramy sie i ruszamy. Jak zwykle - ma już plan trasy. Mamy iść czarnym szlakiem, przez Kocioł Białego Jaru do Kopy, potem Dom Śląski, Śnieżka i zejście z niej. A następnie do Strzechy Akademickiej niebieskim szlakiem, później do Samotni i wracamy do Kościoła Wang.
Spakowaliśmy plecaki: kanapki, woda, batony energetyczne. Śniadanie zjedzone i możemy ruszać. Może wspomnę, bo nigdy tego nie robię, jak ubieramy się w góry. Zawsze zakładamy odzież thermo. Mamy z Brubecki. I teraz w zależności: Damian polar i kurtkę z goratexu, ja polar, softshell i kurtkę z membraną 500. I tak było tym razem. W górach leżał śnieg, podobnie jak w Karpaczu i trasa była dość dobrze ośnieżona.

 czarny szlak i śnieg 29 kwietnia
Weszliśmy na czarny szlak, ale przed nami już ktoś szedł. Mogliśmy iść po śladach. Jednak tempo jakie narzucił Damian spowodowało, ze wkrótce dogoniliśmy naszych "przecieraczy" i teraz już musieliśmy sami przecierać szlak...tzn przecierał Damian. Idzie innym tempem, więc i tak po chwili był przede mną. Trudno, przywykłam. I tak zatrzymywałam się co chwilę, by wyrównać oddech, zrobic zdjęcie, a później zdjąć softshell. Jednak za dużo o jedna sztuke odzieży. Czarny szlak jest dość monotonny, stele wznoszący sie, nie ma momentów wypłaszczenia. I na dodatek idzie sie miedzy drzewami. Dopiero w Kotle Białego Jaru można podziwiać widoki na kotlinę, w której leży Karpacz oraz na sąsiednie stoki, Ponieważ w górach spadł świeży śnieg niektóre szlaki były zamknięte ze względu na możliwość lawin. Tak było i tu - żółty szlak był zamknięty.
Jednak my szliśmy dalej czarnym. Odpoczynek, zjedzenie kanapek i dalej w drogę. I znowu przecieranie szlaku, ale tu już większe wypłaszczenie i przestrzeń sie otwiera, zaczynamy robić zdjecia.

  Damian toruje droge w śniegu
Jeden z widoków, które "koniecznie trzeba sfotografować"
Ja na szlaku
Dochodzimy do stacji kolejki krzesełkowej na Kopie. Dalej idziemy już sobie odgarniętym szlakiem - kilkakrotnie przejeżdżał tamtędy quad dowożący produkty do schroniska pod Śnieżką. No i widoczna też sama Śnieżka. W pięknym wiosennym słońcu
Spokojnie dochodzimy do Domu Śląskiego. Tam zjadamy posiłek - kanapki i zupę pomidorową, obowiązkowo zdjęcia i ruszamy na Śnieżkę.

 
tyle śniegu....


kryształki lodu na poręczach, drogowskazach i sam śnieg, duuuużo śniegu
 Ruszamy. A z nami inni turyści. W różnym odzieniu i obuwiu. Ale obiecałam, ze nie będę komentować. Dość powiedzieć, że obuwie wyślizguje śnieg na szlaku (sa łańcuchy, więc trasa trochę trudna) i w niektórych miejscach jest ślizgawka.  
szlak na Śnieżkę
Pogoda też zmienia sie. Z pięknej, słonecznej w chmurzystą i śnieżna. Ale Śnieżka zdobyta, charakterystyczne Latające Talerze obserwatorium są uwiecznione na fotografiach, kofola w czeskiej budzie (to było schronisko) i wracamy. 
latające talerze - budynek obserwatorium wysokogórskiego
 
 
zdobywcy 
 a to "buda"czeska, tam była kofola
Wracamy wyślizganym szlakiem na którym jest wesoło....niektórzy zjeżdżają na "siądźce" inni na butach. Różnie. 
My idziemy dalej czerwonym szlakiem (Głównym Szlakiem sudeckim) w stronę Spalonej Strażnicy. Pogoda znowu się zmienia, świeci piękne słońce, które odbija swoje promienie od bieli śniegu. No własnie, biel śniegu. Nie pozostaje to bez wpływu na nasze oczy. A przynajmniej czy Damiana. Zaczynają go piec, coraz gorzej mu się patrzy. Oczywiście - nie mamy okularów. Głupiki z nas.
Śnieżka w chmurach 
chmury, snieg
 Damian z prawie śniezną ślepotą
 I nagle ja wpadam na szalony pomysł - kładę się na snieg i robię "orła"/"anioła". Jak za dziecięcych czasów. Damian nie może być gorszy i postanawia ulepić swojego prywatnego bałwana. Góry jednak odsłaniają nasze prawdziwe oblicza.
                                                         lepienie prywatnego bałwanka 
Idziemy dalej do strzechy Akademickiej niebieskim szlakiem. Tu znowu krótki odpoczynek, posiłek i schodzimy do schroniska Samotnia.
Mały Staw, wygląda niczym Morskie Oko
 I jakie jest nasze rozczarowanie, gdy okazuje się ze niebieski szlak jest zamknięty. Lawiny i czas lęgowy cietrzewi. Trudno, idziemy drogą dojazdową i na wysokości Domu Myśliwskiego (a nawet wcześniej) wchodzimy na szlak. Dochodzimy do Starej Polany, gdzie znajdowało się  Schronisko Bronka Czecha . I teraz już do Karpacza. Wychodzimy obok świątyni Wang. Kościół przeniesiony z Norwegii i zbudowany bez użycia gwoździ.Nareszcie mogę ją widzieć. Co prawda tylko z zewnątrz, ale nawet ten widok robi wrażenie.

 świątynia Wang
Obok świątyni znajduje się mały cmentarzyk na którym został pochowany Tadeusz Różewicz. Być przy grobie mojego ukochanego poety...
Wracamy do "domeczku". Po drodze wypatrujemy gruzińską restaurację Batumi. Tam zjemy kolację (obowiązkowo dania gruzińskie, gruzińskie wino - ja i piwo - Damian).
I w ten sposób minął nam pierwszy dzień w Karkonoszach. Ale już wiemy, że ten wyjazd długo zapadnie nam w pamięć
Mapka trasy, jaką przeszliśmy
Damian zaznaczył planowany szlak. Jednak nie wracaliśmy od Samotni niebieskim, bo był zamknięty. Lawiny i okres godowy cietrzewi.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Copyright © 2016 W drodze , Blogger