19:20

Dzień czwarty - muzeum, dzielnica artystyczno - snobistyczna

No to zaczyna się kolejny dzień. Znowu zwiedzamy sami, Anka w pracy. Pogoda dziś nie lubi nas - jest typowo angielska: mży, pochmurno, chłodno. Tradycyjny widok przy śniadaniu - Damian z planem Londynu i planem metra. Szkoda, że nie zrobiłam zdjęcia. Ale plan już sprecyzowany. Dziś wg pomysłów Damiana - Muzeum wojny a póxniej Soho i Covent. No to jedziemy.
Znowu metro. Ale tu nasze zainteresowanie wzbudza...mysz. Chodziła sobie niespokojnie (a moze spokojnie) przy szynach i w pewnym momencie zaczynaliśmy się obawiać, że rozjedzie ją kolejka metra. Jak to małe zwierzątko potrafi wzbudzić tyle emocji.

 stacja metra i koleżanka mysz
Wysiadamy na stacji Elephant and Castle i idziemy wzdłuż St. George's Rd. Naszym celem jest Muzeum Wojny. Bezpłatne, wiec korzystamy z okazji.
 Budynek muzeum
Jakiś turysta sprawdzający zdjęcia.
W tle można dostrzec mgłę, jaka rozciągała się w tym dniu w Londynie
Przed wejściem do muzeum tradycyjna kontrola torebek, plecaków. Aż mi żal, że nic nie znajdują, bo chyba nudno tak sprawdzać i nic. Wchodzimy do środka. Muzeum trochę inne niż dotychczas mi znane. W środku budynku wolna przestań w której znajdowały się takie eksponaty jak samolot, bomby V1 i V2. Gdyby były pokazane w inny sposób, zapewne nie wywarłyby takiego wrażenia.

 Środek budynku z eksponatami, jedna z V (tylko nie zapamiętałam numeru)
Podoba mi się logiczność muzeum i oszczędność w eksponatach. Pokazane jest to co jest ważne. Natknęliśmy się na samochód - pułapkę, który bardziej przypominał poskręcane żelastwo. Samochód TV, wcześniej ostrzelany w Iraku. fragment konstrukcji metalowej z WTC. Eksponaty z przeszłości łączyły się z tymi współczesnymi. Ale zachowany został umiar, logiczna konsekwencja i cel wystawy - wojna tylko na filmach wygląda ciekawie.
samochód reporterski ostrzelany w Iranie
tyle zostało z samochodu - pułapki
część z WTC
Eksponaty zgromadzone w muzeum były podzielone logicznie. Nie tylko dotyczyły II wojny światowej z podziałem na część europejską i pacyficzną, ale wojen prowadzonych w Korei, Wietnamie, Bałkanach. Część materiałów dotyczyła przedstawienia wojny prowadzonej przy pomocy broni masowego rażenia (bomby nuklearne). Swoiste Memento mori..
Dla wszystkich, którzy będa zwiedzać Londyn mozemy polecić to muzeum. Jest inne od tych, które widzieliśmy poświeconych wojnie. No i eksponaty są ciekawe.



 Niemiecka "gapa" i fragment "ogona" samolotu z naniesioną ilością zestrzelonych samolotów

radziecki T-34 .... słynny Rudy 102
 Damian w okularach lotniczych w sklepie z pamiątkami
 
Część poświęcona wojnie na Pacyfiku. Zdjęcie po lewej - miecze do seppuku
 BMW - Damianowi na ten widok zaświeciły się oczy

 A tu jakieś...maszyny!
 Silnik samolotowy rolsa. Kolejna rzecz, od której Damian nie potrafił oderwać wzroku
Moje ukochane autko - jeep z II wojny. Chciałabym takiego
Wychodzimy z muzeum. I nasze organizmy domagają się kawy. I czegoś słodkiego. Postanawiamy kupić coś w drodze do stacji metra. jednak jakoś Anglicy nie uważają za stosowne postawić kawiarni albo innego miejsca, gdzie można spokojnie uraczyc się czarnym napojem. Przynajmniej nie ma tego na naszej drodze. Pozostaje Pret. Lecz i tej instytucji jak na lekarstwo. A przecież przy każdej stacji metra jest! Rozglądamy się zrezygnowani
- No trudno, jedziemy do centrum i tam się napijemy kawy - Damian podejmuje decyzję
- Jest!!! - wołam radośnie i wskazuję dłonią
Pret jest przed nami. Duży, przestronny. Najczęściej takie budynki sie przeocza :)
Zamawiamy kawę, herbatę coś słodkiego. Brakuje nam ciastek do kawy. Gdzie wypieki z piekarni Michalski? Zostały w Katowicach. Przeglądamy przewodnik po Londynie, mapę metra (Damian przegląda), obserwujemy gości Preta (ja obserwuję).
Przed nami kolejne miejsce do zobaczenia - Soho. Dzielnica Londynu dość kontrowersyjna, artystyczna, miejsce pubów gejowskich i domów płatnej miłości (jakie omówienie stosuję, zamiast nazwać rzeczy po imieniu).
Ale jakoś nie dostrzegam tej egzotyki miejsca. Może to przez "londyńską pogodę"? Albo nie zwracam na takie rzeczy uwagi? Dosc, ze chodzimy po Soho, oglądamy, zachwycamy się klimatycznymi uliczkami, trochę przypominającymi czasy Karola Dickensa


 puby w Soho, uliczki

czytam menu pubu - zaczynamy być głodni
nasze jedzenie w chińskim pubie - Damian makaron a ja ryż z dodatkami - cena do 7 funtów
widok z okna z pubu - na inny pub

 Różna architektura Soho
 Zjadamy obiad i zbieramy się do dalszej drogi. Teraz Covent Garden. Czujemy już zmęczenie. Ale idziemy pieszo. Mijamy Picadilly, Leicester, gdzie na ulicach występuj miejscowi "artyści" i są naprawdę dobrzy w tym co robią.


Picadilly


 
Oświetlone ulice Londynu i Damian  z Johny Beenem 
 Jarmark poświąteczny

 Ekskluzywny"Targ"w Covent Garden


 Sklep z gadżetami Muminkowymi
 Kręcimy się trochę po Covent, ale już jesteśmy zmęczeni. Chcemy do domu - metrem, autobusem.
Zobaczyliśmy kolejny fragment Londynu. Coraz mniej czasu na zwiedzanie, coraz bliżej data naszego wyjazdu. Ale damy radę

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Copyright © 2016 W drodze , Blogger