12:01

Na Jarmarku Dominikańskim

06 sierpnia 2016r. , sobota
Nareszcie. Jedziemy do Gdańska. Mojego ukochanego Gdańska. Ruszamy po śniadaniu, nie przejmuję się tym, że może będzie deszcz, może będzie burza. NIE! Burzy, deszczu nie będzie. Koniec. Oczywiście - znowu na plecach mam plecak z rzeczami do przebrania. Moze Damian jeszcze dałby radę w swoim kombiku. Ja w tekstylu już nie.
- Konieczny jest zakup skórzanego kombika dla mnie.-
Ruszmy drogę na Jantar a później na prom drogą 501 do Świbna. Dojeżdżamy i już widzimy, ze nie będzie łatwo.Kolejka samochodów do promu, w niej stoją dwa moto. Turystyk i chopper. Hmmmm . Mijamy ich i ustawiamy się na początku. Czekamy na oburzenie innych kierowców, ale jakoś do niego nie dochodzi
Suzi czeka na prom
 przeprawa przez Wisłę
Panowie w puszkach mile do nas nastawieni. Podziw w głosie i zdania:
- Państwo jedziecie aż z Katowic?
- Jak się pani siedzi na tak wąskim siedzeniu?
- A pan się nie boi że zgubi żonę po drodze?
- Spróbowałbym – diaboliczny uśmiech Damiana wyjaśnia wszystko.
P
rzypływa prom, panowie obsługujący go od razu pokazują, gdzie mamy postawić naszą dziewczynkę. Inne samochody wjeżdżają i odbijamy od brzegu. Obsługa promu pobiera opłaty (10 złotych od pojazdu). 
Na drugim brzegu od razu ruszamy i zostawiamy daleko za sobą samochody. Coraz bliżej Gdańsk, już widzę wieże kościoła Mariackiego. Moje szczęście nie ma granic. Damian zatrzymuje się i sprawdza trasę. No co tu jest do sprawdzenia?! Azymut na wieże i jedziemy, a  potem jakoś będzie. Teraz trzeba znaleźć parking. Wcześniej zaplanowany, wyszukany na mapie ( przy ulicy Rzeźnickiej), okazuje sie być niedostępny. Pan o wątpliwym stanie trzeźwości tłumaczy nam, ze niestety, miejsca na parkingu nie ma ( a sam parking wielkości pół boiska do piłki nożnej zajęty przez kilka samochodów na niemieckich blachach)
- Tiaaa.... gdybyśmy płacili w euro i przyjechali wypasiona bryką, to miejsce by sie znalazło - zamruczałam, ale tak głośno, żeby pan słyszał. Chciałam jeszcze cos dodać o trzeźwości w miejscu pracy, ale machnęłam ręką - pies go drapał.

Znajdujemy parking obok Novotelu (przy drodze 501) zostawiamy tam Suzi i kombiki a sami w cywilnych ciuchach wyruszamy na podbój Gdańska. Trwa Jarmark Dominikański, podwójna ilość turystów, stragany z różnościami: rękodziełem wszelkiego gatunku, złotem Bałtyku, góralskimi ciupagami i innymi rzeczami. A wszystko po to aby wydobyć pieniądze od przyjezdnych.
My od razu fundujemy sobie po pajdzie chleba ze smalcem (tłustym - jak kto woli). To takie must have na każdym jarmarku. Szczęśliwy idziemy na Długi Targ. Teraz jest moje 5 minut. Opowiadam wszystko co wiem o Gdańsku, jego kamieniczkach, historii i ciekawostkach. Chcę się nimi podzielić z Damianem i zaszczepić w nim bezgraniczną miłość do ukochanego miasta. Oczywiście - zdjęcia pod Neptunem/Posejdonem.

 

             Długi Targ i obowiązkowe zdjecia przy fontannie z Posejdonem 
herb Gdańska, lwy patrzą w stronę Złotej Bramy
Przeciskamy się wśród tłumu. Z Damianem nie można chodzić miedzy straganami, gdy tylko zatrzymuję sie gdzieś zaciekawiona patrzy na mnie wymownie i idzie dalej (w ten sposób nie wydałam pieniędzy na kolejne kolczyki z bursztynem)

 Mariacki...i ulica Mariacka
Wchodzimy do kościoła Mariackiego (wstęp 8 złotych), pokazuję Damianowi „Sąd ostateczny” Memlinga. Opowiadam o nim. Później kręcimy się po starówce, szukamy miejsca, gdzie można by cos zjeść i napić się kawy, ale z tym jest problem. Wybieramy ostatecznie jedzenie „stoiskowe”. Tanio nie jest, ale ostatecznie to przecież Gdańsk, czas Jarmarku. 

 Mariacka zatłoczona i piękne kamieniczki w Gdańsku



 Ja na schodkach do jednej z kamienic na Mariackiej i Damian... gdzies w Gdańsku
 Nad Motławą
Ja stale napawam się Gdańskiem, bo nie wiem, kiedy znowu tu bedę. Wracamy na parking, ubieramy się i wracamy do Stegny. Jutro już powrót, nasz wakacyjny trip dobiega końca.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Copyright © 2016 W drodze , Blogger