Pogoda nas nie rozpieszczała. Nie było zimno, ale tez nie było słońca. Jednak nasze kurtki przeciwwiatrowe spokojnie zabezpieczały przed zimnem. Takich jak my było więcej, co chwile mijaliśmy spacerowiczów. Różnie ubranych. Niektórych zakutanych po nos, niektórych ubranych podobnie jak my. I dzieci...te maja niespożytą energię.
Morze. Zawsze piękne. O każdej porze roku i w każdej pogodzie
Spacer. obowiązkowo trampki trzymane za sznurowadła
Szukam czegoś. A poniżej odpoczywam
Jantar z wioski rybackiej stał się trochę większą wioską wakacyjną. Jak zawsze wszędzie kolorowo i głośno. Nie ma już kutrów rybackich, tzn są ale w ilościach szczątkowych. Chyba jako atrakcja dla turystów. Zarabia się na wszystkim - przysłowiowe szwarc mydło i powidło. Nim zamówiliśmy naszą rybę obeszłam wszystkie punkty gastronomiczne aby sprawdzić co oferują. W końcu wybór padł na jeden z nich. Nie mogliśmy tez oprzeć się obserwacji turystów. Czy muszę dodawać, jak komentowaliśmy? Złośliwi jesteśmy. Wiem.Droga powrotna już wolniej. Zmęczenie daje znać o sobie a musimy dojść do Stegny, bo trzeba zrobić zakupy na kolację. Dlatego też fundujemy sobie przejazd z plaży do miasteczka meleksem, których pełno przy plaży i oferują usługi (nie pamietam w jakiej cenie coś ok 5 złotych, może więcej).
Szybko robimy zakupy w Biedronce, która przypomina supermarket w szczytowym momencie. wszystkie kasy otwarte i przy kazdej kolejka. A ludzie robią zakupy jakby co najmniej miała wybuchnąć wojna.
Wychodzimy. Idziemy do naszej kwatery. Kolacja, a później siedzimy na dworze. Dołącza do nas gospodarz Bogdan, a później sąsiedzi z naprzeciwka. Pogadujemy jakbyśmy znali się od lat. Ale trzeba iść spać. Jutro wyjazd do Gdańska. Mojego ukochanego Gdańska.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz