21:37

Ostatni dzień u naszych Dobroczyńców. Białystok.

01 sierpnia. poniedziałek

Chyba zbyt długo była ładna pogoda, bo poranek przywitał nas pochmurny. Był poniedziałek. Nasi Dobroczyńcy poszli do pracy, a my, razem z Sylwią, zostaliśmy na gospodarstwie. Zgodnie z obietnicą zobowiązałam się do przygotowania "śląskiego" obiadu (czyli białe kluski i "modro" kapusta). Rolad nie mogłam zrobić, bo z niedzieli został kurczak i szkoda byłoby wyrzucać.
Ale musiałam wyruszyć na poszukiwanie maki ziemniaczanej i samej "modrej" (czerwonej) kapusty. Nie powiem, ze obeszliśmy cały Białystok, ale w dwóch sklepach nie było takowej. Trudno..zrobię z białej, choć to nie ten smak.
Wracając z zakupami (jakos zawsze chodzimy razem), stwierdziliśmy, że zobaczyliśmy/byliśmy wszędzie, gdzie planowaliśmy i w zasadzie nie ma sensu zostawać tu dłużej. W zamian moglibyśmy zatrzymać się na Mazurach. Tylko musimy poszukać noclegu. No i powiedzieć o tym naszym Dobroczyńcom.
Damian coś robił w garażu (zapewne grzebał przy Suzi), ja robiłam obiad. W międzyczasie szukałam noclegu ( z mojego magicznego notesu, gdzie swego czasu wpisałam adresy noclegów na Mazurach. Znalazłam u baaardzo miłej pani Danusi . Kolejna nasza Dobroczyniąca. Ustaliliśmy cenę, termin przyjazdu i pozostało powiedziec o tym naszym Dobroczyńcom.
Ale wczesniej jeszcze obiad. Robiłam kapustę tak, jak się ją jada na Śląsku. Ale ze zostało mi jej jeszcze, to zrobiłam surówkę z marchewką i sosem majonezową - jogurtowym. Oczywiście - jak się człowiek stara, to zazwyczaj sie nie udaje - pierwsze kluski mi się lekko rozgotowały, ale drugie już wyszły takie, jakie miały byc. I chyba smakowały.
A po południu razem z Mateuszem i Sylwią poszliśmy pozwiedzać Białystok. I tak, jak potwierdziły sie nasze spostrzeżenia - to piękne i zadbane miasto. I pełne życia. Wieczorem na rynku ogródki przy kawiarniach pełne ludzi o różnym przekroju wiekowym
 Rynek w Białymstoku

 katedra, widok na wejście do pałacu Branickich

 wejście do pałacu Branickich, w sadzawce widocznej na pierwszym planie swego czasu kąpał sie...łoś
 Pałac - zdjęcie panoramiczne

 Sam pałac - wejście główne i widok od strony ogrodu.
Pałac oczywiście  w stylu klasycystycznym

 rzeźby w ogrodzie, piękne i białe, jakby codziennie czyszczone
Później usiedliśmy w jednym z ogródków piwnych i rozmawiali, rozmawiali.... o wszystkim. No i oczywiście: zaproszenia z naszej strony, że czekamy, ze pokażemy co da się pokazać na Śląsku i w Beskidach.
W domu zastaliśmy jeszcze Madzię. I tu też rozmowy. Śmiech, gdy tłumaczyliśmy słowa w gwarze śląskiej, podziękowania - gdy dostaliśmy prezent w postaci wyrobu kuchni regionalnej (butelkę Ducha Puszczy).
Ech...oby więcej spotykać takich ludzi, u których czujesz się, jakbyś znał ich od urodzenia. Żegnamy się z naszymi Dobroczyńcami, ale mamy nadzieje, ze nasza znajomość nie zakończy się po jednej wizycie.
A przed nami kolejny etap wakacyjnej podróży - Mazury

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Copyright © 2016 W drodze , Blogger