21:59

Dzień pierwszy - Tamizą do Greenwich

No to płyniemy. Może nie od razu, bo czekamy na resztę pasażerów, robimy zdjęcia (ech...gorzej niż Japończycy). Ale przecież jest tyle "pocztówkowych" widoków do obpstrykania. Pogoda wietrzna, chłodno, chłód od rzeki. Najważniejsze jednak, że świeci piękne, grudniowe słonce i sprzyja to zwiedzaniu miasta. A tyle się mówi o "angielskiej pogodzie".

 Big Ben widziany z pokładu statku wycieczkowego. A drugie zdjecie.... turysta dziwnie znany
Czekamy na resztę pasażerów. Ja chodzę po pokładzie, zaglądam w różne miejsca. No wypisz-wymaluj: wiewiórka z ADHD. Anka spokojnie zagłębia się w lekturę The Times. Nawyk zawodowy - trzeba być na bieżąco z wydarzeniami.

 Z cyklu: o fck...głęboko.  Anka i jej przegląd prasy.
A na drugim planie - London eye


 Każde z nas. Czekamy. Damian spokojnie, ja znowu coś wypatrzyłam.
Ruszamy. Choć właściwiej będzie - odpływamy od brzegu. Statek wykonuje piękny skręt i płyniemy w stronę Greenwich. Jednocześnie po obu brzegach możemy podziwiać znane i mniej znane budowle Londynu. I znowu nie wiem, co fotografować. A już najlepiej sklonować się aby móc wszystko uwiecznić. Schodzimy na rufę, tu jestesmy osłonięci od wiatru, ale i mamy więcej możliwości fotografowania. Nikt się nam nie plącze przed telefonem. Anka skryła się w przeszklonej kabinie. Dla niej przecież to codzienność. Dla mnie to nowość i nie mam żadnych zahamowań. Damian dodatkowo kręci film. Teraz nie zapomnieliśmy o kamerze, bo jakżeby inaczej - najlepsza pamiątka ze wspólnego wyjazdu. 
 Przepływamy pod mostem. A w tle Big Ben
 Hotel Savoy - pierwszy z sieci hoteli
Londyn z pokładu statku.
 Katedra św. Pawła. I Anka...chyba nie wie, że robiliśmy jej zdjęcie

 Panorama nowoczesnego Londynu. I dźwigi budowlane, stale obecne w krajobrazie
 Znany mi turysta...Aaa to Damian. W przerwie miedzy filmowaniem i robieniem zdjęć
 Most Millenijny. W Harrym Potterze w części VI uległ zniszczeniu. Jak to media kłamią...

 A tu nowoczesność. Na pierwszym zdjęciu Sky Garden, potocznie zwany Walkie talkie.
Na drugim zdjeciu Shard. Jak twierdzili Damian i Anka - przypomina jedną z Wież z Trylogii Tolkiena
Ogólnie - w Londynie nowoczesność miesza się z historią. Obok budowli pamiętających Elżbietę I znajdują się wieżowce wybudowane w XXI wieku. Jednak można, gdy się chce.

 Tower. Wiezienie królewskie.
Obecnie mieszkańcami Tower są kruki. Mają podcięte skrzydła, aby nie uciekły. Jeśli to się stanie - Królestwo Wielkiej Brytanii dobiegnie końca. Wcześniej "mieszkańcami" byli: Anna Boleyn, Thomas More,oraz sama Elżbieta I uwięziona tam przez swoją siostrę, Marię I. A dziś to przede wszystkim skarbiec królewski, gdzie przechowywane są królewskie regalia: pierścień, jabłko, berło z największym na świecie brylantem Cullinanem I i oczywiscie korona z Cullinanem II

 London bridge - monumentalny, taki angielski. I oczywiście - zwodzony


 Nie może być  - zdjęcie na tle mostu obowiązkowe.
 I znowu nowoczesność i tradycja
Podróż trwała dalej, jednak widoki po obu stronach Tamizy stały się "codzienne". Nie byłabym sobą, gdybym nie wyszperała czegoś, czego nie powinnam. Tzn - powinnam. Pojazd, który ułatwiłby przemieszczanie sie, gdybym tylko była czarownicą.
 Przymierzam się do miotły
Londyn.
Nasz rejs Tamizą dobiegał końca. Pojawiła się przystań w Greenwich i replika żaglowca Cutty Sark
 Czas zejść na stały ląd i spacerem, przez King William Walk, zahaczając jeszcze o Greenwich Market (Miejsce, gdzie można zjeść za ok 5 funtów, oczywiście ze straganów. Anka wybrała jakieś hinduskie jedzenie - bardziej wegetariańskie. My pulled pork w tortilli z warzywami - za 6 funtów). I w ten sposób dochodzimy do miejsca, gdzie kula ziemska dzieli się na dwie części - wschodnią i zachodnią. Jesteśmy na południku 0

Kończę ten zapis. Okazuje się, ze pierwszy dzień zwiedzania zajmie mi najprawdopodobniej trzy wpisy. A gdzie reszta zapisów? I wybiegając w przyszłość - w dniu powrotu, gdy jechaliśmy autobusem na lotnisko, przypominaliśmy sobie z Damianem, co widzieliśmy i gdzie byliśmy w ciągu 2016r. 
- To niemożliwe, ze w tylu miejscach byliśmy i tyle zobaczyliśmy - Damian nie mógł wyjść ze zdumienia.
- Tak. I zapisałam tylko te ważniejsze. A gdzie te jednodniowe wypady? - westchnęłam
- Dasz radę zapisać, zawsze dajesz - pocieszył mnie, biorąc za dłoń
- Dam. Tylko muszę to robić jak najszybciej. Zaczynam zapominać kiedy i co widzieliśmy - uśmiechnęłam się.
No to postanowienie - systematyczność w zapisie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Copyright © 2016 W drodze , Blogger