20:41

Drugi dzień w Bieszczadach

Noc minęła nam spokojnie. Tzn ja spałam jak małe dziecko. Nie budziło mnie nic. A jeszcze świadomość, ze przesuwany jest czas.... no nareszcie mogłam się wyspać. Dzień zapowiadał się piękny, jeśli można mówić o pięknym dniu pod koniec października w górach. W nocy trochę poprószyło, szczyty były lekko białe. Większość mieszkańców, którzy zdecydowali się wybrać "Stajnię" za bazę noclegową, wybierało się w góry. Z mniejszym, lub większym pośpiechem. Gdy sprzątałam kubki po śniadaniu i porządkowałam kuchnię usłyszałam piekne zdanie, wypowiedziane przez jednego z przyjezdnych
- Pośpiech jest rzeczą niewskazana. Szczególnie w górach -
Nie wiedziałam jeszcze, ze są to prorocze słowa na dzisiejszy dzień.
Spakowaliśmy rzeczy do plecaków (ja też brałam, aby odciążyć Damiana), pamiętali o batonach, wodzie do picia i innych przydasiach. Kangurem pojechaliśmy do Ustrzyk a z tamtąd, drogą nr 897 w stronę Wetliny. Zatrzymaliśmy sie na parkingu, tradycyjnie - zapłacili za wstęp do Bieszczadzkiego Parku Narodowego i ruszyli niebieskim szlakiem na Wielką Rawkę.
skrzyżowanie/rozwidlenie potoków 
Początkowo szlak prowadził po w miarę równym terenie, ale później zaczęły sie schody (dosłownie i w przenośni). Nie wiem, jak dla kogo, ale dla mnie wędrówka prze bukowy las stanowi dyskomfort. Nie lubię nim chodzić, źle sie w nim czuje, źle reaguję na niego.  


 krasnoludek w bukowym lesie
No i tu było podobnie. Damian szedł swoim tempem, ja swoim. A i tak po pewnym czasie dzieliła nas spora odległość. Nie powiem - czekał na mnie. Szło się...źle. Liście bukowe, które leżały na ziemi, tworzyły dość grubą warstwę, na to spadł pierwszy śnieg. Buty dość często objeżdżały na takim ruchomym podłożu.
Nie będę ukrywała, że przeszłam kryzys (wolno mi, nie muszę być zawsze idealna i biegać po górach niczym kozica).
 Gdy wyszliśmy z lasu bukowego, trzeba było jeszcze wejść ostrym podejściem pod sam szczyt. Ale ta część trasy nie dała mi tak w kość, jak wędrówka przez las. Tutaj też zaczął dokuczać nam wiatr. Przenikliwy, zimny i wchodzący w każdą najmniejszą szczeliną pod ubranie.

 ostatnie podejście przed Wielką Rawką
 Ja w drodze na szczyt...
Wreszcie stanęliśmy na szczycie. I tu niespodzianka. Dzień poprzedni na Tarnicy była mgła, zero widoczności. Ale jakoś nie przeszkadzało nam to zrobić kilku zdjęć i nakręcić filmu. Tutaj pogoda nie pozwalała na to. Słonce przepięknie świeciło, ale wiatr nie dawał za wygraną. W planach mieliśmy przejść na Krzemieniec, a później wrócić na Wielką Rawkę, przejść przez Małą i zejść na Przełącz Wyżniańską. No i jeśli pogoda pozwoli iść na Caryńską. Jednak zrezygnowaliśmy z Krzemieńca i ruszyli na Małą Rawkę. Znowu każde swoim tempem. I każde robiło zdjęcia :)
panorama Bieszczad
 widok na Ustrzyki Górne i oszronione krzewy
panorama na Caryńska w Wielkiej Rawki 

szlak na Małą Rawkę
 krasnoludek na szlaku

 Mała Rawka, wiało niemożliwie
 ta mała kropka po prawej stronie na szlaku to ja
 zejście z Małej Rawki
 Zaczęliśmy schodzić... No.. jak dobrze, ze to nie ja ustalam trasę. Gdybyśmy szli w odwrotnym kierunku, czyli najpierw Małą, a później Wielka Rawka.. na bank usiadłabym w połowie trasy i nie poszła dalej. Nie powiem - zjechałam na butach w pewnym momencie i nie wiem jak utrzymałam równowagę. Świadomość, ze w plecaku jest aparat fotograficzny spowodowała, że nie wywróciłam się na twarz (albo inna część ciała). Ale jakoś dałam radę. Damian czekał na mnie w Bacówce pod Mała Rawką. Klimatyczna, z obowiązkowym zmienianiem obuwia i...pięknymi czarnymi kotami czarownicy.
 Krasnoludek w swoim właściwym JA - czarownica z kotem
W bacówce posiedzieliśmy trochę. Ustalili, ze jednak nie idziemy na Caryńska, bo nie zejdziemy w świetle dnia (a nie zabraliśmy latarki - tradycyjnie). Nie było to spokojne ustalanie, ale to chyba nie ma nic do rzeczy. Zeszliśmy na drogę i trzeba było wrócić do Kangura. Noooo... na równym to ja mogę narzucić tempo. I trochę poleciałam, ale później poczekałam. Nie ma sensu obrażać się o byle co.
Wróciliśmy na kwaterę. Zostało nam jeszcze trochę dnia, wiec po szybkich prysznicach wyruszyliśmy w objazd okolicy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Copyright © 2016 W drodze , Blogger