20:54

Wakacyjny wyjazd Badziąga - Polak, Węgier.....


To jest Badziąg (powinien być Dziabąg, ale ja przestawiałam literki i został Badziąg). Skąd się wziął? Koleżanka robi na szydełku zabawki z włoczki, zobaczyliśmy je i jakoś tak wyszło, że zrobiłam Badziąga. Musiał mieć zamek na brzuszku, wiec jest trochę duży. Badziąg w tym roku pojechał na wakacje.
Wakacje, które zaczynaliśmy planować już w lutym/marcu. I od razu padły magiczne słowo: Bałkany, Bośnia. Juz w zeszłym roku były brane pod uwagę, ale w tym już nieodwołalnie. Przygotowania do wyprawy trochę zajęły czasu: opracowanie trasy, zebranie sprzętu, ustalenie sposobu nocowania, wykupienie ubezpieczenia (warto! na 7 dni dla dwóch osób ok 110 złotych, podobnie z ubezpieczeniem pojazdu)), itp. Dość zabawna sytuacja - zamówiliśmy maty samopompujące się, aby spać w miarę wygodnie w namiocie i aby ograniczyć ilość miejsca na bagaż. Zamówiliśmy w sklepie internetowym. Tydzień wcześniej. Planowany wyjazd - czwartek. Poniedziałek - pojawia się informacja, ze nie mogą dostarczyć, bo sposób dostarczenia...no coś tam nie pasuje. Ok, zatem niech dostarczą kurierem, ale najpóźniej do srody bo w czwartek wyjeżdżamy i są nam one już niepotrzebne. Obiecali. Wtorek nic, sroda nic...ale ok południa przyszła paczka. A jakże. Z rolkami. Zastanawialiśmy się, czy dać je pod głowę, czy się nimi nakryć. Telefon do obsługi klienta, trochę rozmowy i jedziemy kupić maty gdziekolwiek. Suma sumarum - maty kupione, zaczynam pakować sprzęt, potem Damian pakuje go na moto. Mamy dorobione stelaż tylny do Suzi (robił go ojciec Damiana - człowiek, który potrafi zrobić wszystko), żeby załadować tył.
Jeszcze dopasowanie bocznych kufrów, żeby mi się dobrze siedziało i spać. Jutro wstajemy o 6.00 śniadanie i ruszamy.
Suzi gotowa do drogi
Trasa biegnie najpierw A4 z Katowic do Gliwic i tam zjeżdżamy na A1 kierunek Ostrawa - Brno - Bratysława a później Węgry/Kaszthely nad Balatonem. Pogoda raczej chłodna, ale co tam - nie w takich warunkach się jechało. Oby nie było deszczu. Oczywiście - wykrakałam. Pierwszy wiadukt nad A1 za granicą z Czechami musimy się zatrzymać i ubrać przeciwdeszczowe kombinezony (mój już poprawiony, z nogawkami rozpinanymi na zamek). Czyżby to była tradycja - ruszać na wakacje w deszczu? Trudno. Jedziemy. Mijamy Ostrawę. Tam o mało nie zleciałabym z moto, bo na drodze są wybrzuszenia (zawsze o nich zapominam), potem Brno, przekraczamy granicę ze Słowacją i jedziemy na Bratysławę a później granica z Węgrami....Szkoda, ze nie zatrzymaliśmy się, żeby zrobić zdjęcie. Droga nagle zwężały się, minęliśmy jakieś ruiny, asfalt zmienił się na gorszy i wjechaliśmy do kraju, gdzie mówią dziwnym językiem. Jechaliśmy drogami II kategorii, chcąc uniknąć opłat autostradowych. Tym bardziej, że nie mieliśmy nadartej trasy, spokojnie mogliśmy sobie pozwolić na taki luksus. Zaskoczyła mnie ogromna ilość pól obsianych słonecznikami. Oni chyba nic innego nie robią tylko dłubią słonecznik. Ale co tam, przecież co kraj, to obyczaj. Pogoda się zmieniła, chmury deszczowe odeszły nie wiadomo gdzie, a my powoli stawaliśmy się głodni. Jeśli Węgry to wiadomo, że trzeba obowiązkowo zjeśc zupę gulaszową. Tak się też dzieje.Zatrzymujemy się w Nimrod ettterey w Farkasgyepű po angielsku oraz dzięki rysunkowej karcie dań zamawiamy sobie zupy gulaszowe. Ja mam bogracz a Damian jakaś piekielną.


 posilamy się zupą gulaszową
 W rezultacie okaże się, ze moja była o wiele bardziej doprawiona. Zjadamy i ruszamy dalej. Jeszcze trochę przed nami. Pogoda piękna, krajobraz zaczyna się zmieniać, mijamy nie tylko pola słoneczników ale i zaczynają sie winnice. Cos pięknego. Dojeżdżamy do Balatonu. Miejscem campingowym, które wybrał Damian okazuje się być kamping dla ....nudystów. Dlaczego nie. Ale, że nie mamy karty członkowskiej, wiec niestety, nie możemy się tam zameldować. Pozostaje nam jechać do Kaszthely i nocować na campingu w mieście. Nie jest może zachwycający, ale to camping, luksusy mamy w domu. Rozbijamy namiot (swoją droga nasz namiot jest malutki, obok stoją wille i campery) rozkładamy rzeczy i ruszamy na miasto.
Suzi i nasz dom
 Balaton i my

Badziąg nad Balatonem
Hmmmm dziwne to miasto. Nikogo na uliczkach, domy ciche. Dziwne. Jednak rynek miasta tętni życiem. Fontanny, turyści, restauracje. Wybieramy jedna z nich i zamawiamy coś do jedzenia. Pizza. Nie zachwyca, ale może być.Płacimy. Jak na razie płacimy wszystko kartą, nasze euro zostawiamy na Bośnię.
 wymarłe miasto Kaszthely
 Rynek miasta 
no...chyba ja
Wracamy na nocleg. Sam Balaton jest pięknym jeziorem na jego brzegu nie ma głośnych ośrodków, które czy sobie ktoś życzy czy nie, serwują głośną muzykę. Jest cisza i spokój. Podobnie jak mijane miasteczka są zadbane, czyste, domy budowane wg podobnego wzoru (w mijanych wsiach wszystkie szczytem do drogi, wszystkie o kopertowych dachach, jednakowych oknach i koniecznie z zewnętrznymi żaluzjami.
Za nami pierwszy dzień podróży, poczatek tripu, jutro przekraczamy granicę z Chorwacją a później z Bośnia - zaczyna się przygoda

4 komentarze:

  1. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja zawsze czekam na okres kiedy będę mogła gdzieś wyjechać i staram się to zrobić chociaż raz w roku. Moim zdaniem warto jest podróżować, gdyż turystyka jest piękna. Tym bardziej, że ja za każdym razem się ubezpieczam. Fajnie, że bez problemu mogę korzystać z kalkulatora https://kioskpolis.pl/kalkulator-turystyczny/ który moim zdaniem jest bardzo dobrym sposobem na to aby wyliczyć sobie dobrą składkę ubezpieczenia turystycznego.

    OdpowiedzUsuń
  3. Lepiej sprawdzić ofertę ubezpieczeń podróżnych na https://rankomat.pl/kalkulator/ubezpieczenia-turystyczne/. Ceny są bardzo niskie i każdy znajdzie coś dla siebie.

    OdpowiedzUsuń
  4. Podziwiam! Mi się marzy pojechać do Chorwacji na motocyklu (moi znajomi tak jeżdżą to może kiedyś mi też się uda). W zeszłym roku udało mi się pojechać do Wenecji. Jak w poprzednich komentarzach widać, ubezpieczenie turystyczne jest potrzebne na takie wyjazdy, ja kupuję je jednak na https://mubi.pl/ubezpieczenie-turystyczne/ i też jestem bardzo zadowolona z niego.

    OdpowiedzUsuń

Copyright © 2016 W drodze , Blogger