21:30

Barania Góra - dzień drugi

Kolejny wpis po miesiącu niepisania. Postaram się to nadrobić, bo zbliża się długi weekend majowy.
Wrócę zatem do wyjazdu, który miał miejsce pod koniec zeszłego roku - Szczyrk i Barania Góra. To ona była celem naszego wyjazdu. Trasa została obliczona, aby zdobyć jak największa ilość punktów, ale też aby trasa, która pójdziemy była atrakcyjna widokowo. No cóż...zdanie siostry Damiana:
- Zapewne z wszystkich tras jakie są, mój brat wybierze tę we mgle. -
Mówiła to z przekąsem, wieczorem, gdy przygotowywałyśmy kanapki na następny dzień.
 Trasa, opracowana przez Damiana była dość imponująca, wyruszaliśmy z Węgierskiej Górki Traktem Cesarskim, na jego poboczu zaparkowałam moją Kijankę. Z traktu zeszliśmy na czerwony szlak. Droga była taka sobie, ani trudna ani łatwa. Początkowo szliśmy wzdłuż domów - zarówno mieszkalnych jak i tych letniskowych. W nocy był przymrozek/mróz ( przecież to koniec grudnia), więc większość drzew, dachów pokrywał biały woal.
Jak zawsze - każde z nas szło swoim krokiem. Mi to nie przeszkadzało. Czasami wolę iść sama, bo mogę sobie pewne sprawy przemyśleć, albo po prostu iść i nie skupiać się na niczym. No może na drodze.. Trochę zastanawialiśmy się nad trasą ...tzn nie ja. Ale szliśmy spokojnie. Szlak był...przepiękny. Żadne słowa nie oddają piękna, które nas otaczało. I dlatego pokaże to zdjęciami.


 Mgła w dolinach



                                                           potok, częściowo zamarznięty
Szliśmy trasą:  Hala Radziechowska - Magurka Radziechowska - Magurka Wiślańska - Barania Góra - schronisko Przyslop a później zeszliśmy do Kamesznicy 


  Widok z szlaku...nie wiem, co piękniejsze  
  W tle widoczna Góra Żar



 Oszroniona droga i rodzeństwo
 

 

  A tu..czekałam aż wyjdzie z lasu Dziadek Mróz
Brzoza w słonecznych promieniach. A ona biała od szronu 

A tu trasa z drugiej strony do poprzedniego zdjecia :)
Nie mam zdjęć z samej Baraniej. Jeśli Damian znajdzie ja w swych zbiorach - uzupełnię zdjęcia. Jak wejście na Baranią było dość przyjemne, to zejście....no taki tor bobslejowy. I już nie tak malowniczo, jak trasa, którą wybrał Damian. Samo schronisko. No jak to schronisko na popularnej trasie - tramwaj. Ale obsługa miła i zupy, które zmówiliśmy dla rozgrzania się - smaczne. Schodziliśmy szlakiem niebieskim a potem żołtym. I tu czekała nas nagroda: piękna panorama na Tatry i cudowny zachód słońca.


 
 Tatry w tle 


 Zachód Słońca  , jak zawsze inny każdego wieczoru
Zapisywałam te wydarzenia z pewnej perspektywy czasu. Jeszcze ustalaliśmy: co kiedy było, jak szliśmy, co widzieliśmy po kolei, które zdjęcia, gdzie są zrobione.I potwierdziło sie to, co mówiłam. Pamięć ludzka jest ulotna, zapominamy, co kiedy miało miejsce. Dzisiejszy wpis ma charakter fotoreportażu. Ale zdjęcia oddają cały urok wyjścia. Słowa są niepotrzebne.
A tu znajdzie się sklejka zdjęć z wędrówki

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Copyright © 2016 W drodze , Blogger