22:10

Dzień dziewiąty. Wracamy do normalności.

04 sierpnia 2017r.
Budzimy się w upale. Jednak bywa mecząca wysoka temperatura. Nawet dla mnie. Kąpiel w zimnej wodzie (brrr), pakowanie się i żegnamy dom Dziadka. Nie narzekamy, mamy wdzięczność, ze mogliśmy spać, ale nie wiem, czy chciałbym tu być dłużej. Czekamy na naszego gospodarza i płacimy za nocleg (policzyliśmy 10 euro za osobę za noc - chyba w miarę cena). Dziadek częstuje nas jeszcze figami (nie wiem, czy wie, ze w kufrze mam spakowane dla mojej Mamy i Tamary). Damian odpala Suzi i ruszamy w drogę. Przed nami droga do Rijeki potem do granicy w Rupie. Jedziemy wzdłuż wybrzeża, trochę błądzimy w Rijece, ale później już drogą nr 8 do granicy.

widok na drogę z Bufetu Anica
Kawa w Bufecie Anica i tankowanie przed granicą i potem już dalej. Już dawno zostawiliśmy za sobą krajobraz śródziemnomorski. Znowu jedziemy wśród znanych drzew, zieleń wróciła na swoje miejsce a temperatura do normy.


Granica Słowenii z Chorwacją. Plecak przed tablicą.
Granica znowu formalnością, znowu każą nam jechać bez zdejmowania kasków. mamy wykupioną winietę na autostradę (na 7 dni - 7,5 euro) i teraz już Suzi może sie rozkręcić. Autostrada do Lubjlany, korek na niej, ale to nic. Suzi przeciska się miedzy innymi pojazdami, czasami jedzie pasem awaryjnym.
plecak w pozycji zgonalnej
Znowu uzupełnienie paliwa, odpoczynek, coś słodkiego i dalej w drogę. Chcemy dojechać do Mariboru. Do autocampu Kekec.
Noooo..tak to można być na kampingu. Piękne miejsce, czyste sanitariaty, ciepła woda, kwiaty, ławki...żyć nie umierać.
Suzi na autocampie i nasz dom
Rozkładamy dom (tzn Damian rozbija namiot a ja mam urządzić gospodarstwo), a później idziemy pod Mariborsko Pohorje. Planujemy coś zjeść (Pizzeria La Cantina) a później wjechać kolejką na górę. Jednak posiłek rozleniwia nas kompletnie.
moja porcja
Gnocchi ze szpinakiem i makaron z sosem paprykowo- kurczakowym robią swoje. Zmieniamy plan i idziemy do miasteczka. Tam w kawiarni kawa i kieliszek wina.
Motocyklista jako niemotocyklista. Damian
Odpoczywamy. Chyba ilość dni w trasie daje się we znaki. Rozmawiamy, omawiamy jutrzejszy dzień. Wracamy na nocleg. Jeszcze rozmowy przy stole, czekanie na burzę i do materiałowego domu. Jutro wracamy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Copyright © 2016 W drodze , Blogger